Monika Foremniak

O WARSZAWIE I NIE TYLKO

Warszawa to miasto wielokulturowe – skupisko przyjezdnych z zagranicy, ale też ludzi z całej Polski. Przeprowadziłam rozmowę z jedną z polskich migrantek, z którą dzielę wynajmowane mieszkanie – będzie o Warszawie i nie tylko.

Jak, z perspektywy tych siedmiu miesięcy, postrzegasz Warszawę. Jaki jest jej obraz?

To nadal obraz wielkiego miasta, gdzie są na co dzień korki, tłumy na ulicach, w sklepach. Poza tym Warszawa to miasto, gdzie mieszają się, przenikają kultury, smaki, style... Jest to miasto niewątpliwie różnorodne.

Typowa wielkomiejskość?

Tak – wielkomiejskość – wielkość (w sensie dosłownym) i miejskość, czyli dużo sklepów, dużo ludzi różnych narodowości, ale też powszechny dostęp do tzw. dóbr kultury, rozrywki.

Jak w tym tłumie odnajduje się osoba przyjezdna?

Ja jestem osobą raczej samodzielną, poza tym jest to trzecie miasto w ciągu pięciu lat, w którym zamieszkuję, więc mogę powiedzieć, że mam pewne doświadczenie w kwestii poznawania nowych miejsc. W każdym razie starałam się podejść do wszystkiego bez paniki.

Trzecie miasto to chyba dość nietypowe dla młodej dziewczyny. Dlaczego tak często zmieniałaś miejsce zamieszkania?

Studia były głównym powodem, dla którego po raz pierwszy się przeprowadziłam. Ponownie zmieniłam miasto, kiedy kontynuowałam naukę. No a Warszawa – to wyszło jakoś spontanicznieJ – doszłam do wniosku, że chcę spróbować pomieszkać w stolicy, a poza tym szukałam pracy (po studiach wróciłam do rodzinnej miejscowości, ale miałam trudności ze znalezieniem interesującej mnie pracy).

Z tego, co mówisz, wynika, że lubisz zmiany...

Nie do końca – była to raczej konieczność. Pierwszy raz zetknęłam się z miastem, kiedy dojeżdżałam do liceum, do pobliskiego miasteczka; później były to przede wszystkim przeprowadzki związane ze studiami... Kiedyś nigdy nie pomyślałabym, że będę mieszkać w mieście, a już na pewno nie w Warszawie. Początkowo te zmiany wymagały ode mnie pewnej odwagi i pokonywania słabości – typu nieśmiałośćK. Pochodzę z małej wioski i nie byłam osobą obytą z tłumem, miejskim hałasem. Po jakimś czasie pozbyłam się jednak kompleksu dziewczyny ze wsi. Dziś uważam, że mogę być pełnoprawnym mieszkańcem zarówno miasta, jak i wioski. Jestem przyzwyczajona do ciszy i bardziej spokojnego życia, ale wiejska nuda z czasem mnie męczy – mam swoje ambicje, plany, a wiem, że w rodzinnej miejscowości raczej bym ich nie zrealizowała... A poza tym miasto nauczyło mnie odwagi.

To znaczy...

No, chociażby jeśli chodzi o ciuchy. Bo wiesz, na wsi, jak włożysz coś bardziej ekstrawaganckiego, to jesteś wyśmiany, skrytykowany, od razu dają ci odczuć, że nie pasujesz do reszty. A w mieście... nikt tego nie zauważa – i to mi odpowiada. Nie chcę być na siłę oryginalna, ale mam raczej swój styl i nie boję się tego pokazać. Poza tym wydaje mi się, że jestem bardziej asertywna (choć ciągle się tego uczę), pokonuję swoją nieśmiałośćJ – po prostu nabieram pewności siebie.

Zatrzymajmy się jeszcze na chwilę przy kwestii miasto – wieś. Powiedziałaś, że w rodzinnej wiosce nie miałabyś szans na rozwój – dlaczego? To chyba raczej kwestia chęci, pracy a nie pochodzenia?

Myślę, że droga ludzi pochodzących ze wsi do, na przykład, wykształcenia jest raczej dłuższa i na pewno trochę inna niż tych z miasta, wymaga większej samodyscypliny, determinacji. Chodzi też o odmienność środowisk, w których się wychowują, o postrzeganie świata...

Jakie są, według Ciebie różnice między wychowanymi na wsi a tymi z miasta?

Wydaje mi się, że o pewnych sprawach ludzie z miasta nie mają wyobrażenia, nie do końca zdają sobie sprawę, jak się żyje na wsi. W ogóle jest taka wzajemność między tymi wiejskimi i miejskimi środowiskami, że postrzegają siebie stereotypowo – myślę sobie, że stereotyp zacofanego człowieka ze wsi i miastowego ciągle jeszcze pokutuje.

Starasz się zmieniać te stereotypy?

Na pewno nic na siłę. Ja staram się przede wszystkim być sobą i mam nadzieję, że ludzie nie postrzegają mnie tylko i wyłącznie przez pryzmat pochodzenia.

W jaki sposób wykorzystujesz w takim razie tę szansę, mieszkając w Warszawie?

Pracuję i dokształcam się.

Poznajesz coraz więcej ludzi, miejsc – masz jakieś swoje ulubione miejsca?

Jest bardzo przyjemne miejsce nad stawem w jednej z dzielnic miasta. A jeśli chodzi o miejsce do posiedzenia ze znajomymi, to jeszcze nie odkryłam takiego.

No właśnie, a ludzie, których poznałaś – zacieśniły się więzi między wami?

Właściwie to nie, wszyscy to znajomi, z którymi widuję się na zajęciach, nie spotykamy się poza szkołą – po prostu brakuje czasu na wspólne spotkania – każdy pracuje albo ma rodzinę...

To chyba kolejna cecha wielkiego miasta – brak czasu.

Tak, coś w tym jest, często widzi się spieszących się, biegnących ludzi...

Jeśli miałabyś wybrać piosenkę, która najlepiej charakteryzuje Warszawę, czy byłaby to piosenka Czesława Niemena „Sen o Warszawie”, czy raczej słowa z utworu Lady Pank „Stacja Warszawa”?

Myślę, że jeśli spojrzeć powierzchownie, to słowa z piosenki Lady Pank oddają klimat tego miasta, gdzie ludzie są dla siebie obcy, anonimowi, czasem nieuprzejmi. Ale z drugiej strony nie można generalizować – wszędzie można znaleźć nieżyczliwych. Także ja bym jednak podchodziła do tego miasta i ludzi bez uprzedzeń, nie ulegając stereotypom. Uważam, że klimat tworzą ludzie, więc wszystko zależy od tego, kogo spotykamy na swojej drodze...

Nie czujesz się trochę samotna w wielkim mieście?

Może trochę tak, ale myślę, że jest to mimo wszystko stan tymczasowy. A może za jakiś czas znów zdecyduję się na zmianę i zamieszkam na przykład we Wrocławiu albo w Krakowie...

Dziękuję za rozmowę.