Ewa Niemier

Rozmowa z Maciejem Pawłowskim, aktywnym, młodym działaczem społecznym na jednym z osiedli prawobrzeżnej Warszawy.

                        
UMYSŁ PIĘKNY CZY „SPOŁECZNY”?
BELETRYSTYKA KONTRA LITERATURA NAUKOWA.

Ewa Niemier: Jest Pan sową czy skowronkiem?

Maciej Pawłowski: Zdecydowanie sową! Zanim zacząłem pracować, często kładłem się spać między 2 a 4 nad ranem...

A czemuż to?

Ciężko mi było zasnąć. Lubiłem czytać książki. To był też czas, kiedy zabijałem mojego wroga – bezsenność – pisaniem wierszy... Ponadto najciekawsze programy lecą w telewizji w godzinach nocnych.

Zaraz, zaraz. To wszystkie te czynności wykonywał Pan w tym samym czasie?

Zwykle najpierw czytałem książkę lub oglądałem telewizję, a następnie natchniony ich tematyką pisałem wiersz.

Od kiedy prowadził Pan taki styl życia?

Od 11 roku życia... Ostatnio zaczynam jednak zasypiać przed północą. W końcu ma się te 22 latka.

Zadałam pytanie, żeby dowiedzieć się, jaki styl życia, jakie drogi przekazów informacji i kultury „popchnęły” młodego człowieka do aktywności społecznej? Jest Pan przecież jednym z najmłodszych, a zarazem najbardziej aktywnych działaczy społecznych na jednym z osiedli prawobrzeżnej stolicy.

Moja działalność nie jest motywowana literaturą, żadnym przekazem medialnym czy też ideologią. Po prostu w pewnym momencie postanowiłem wziąć pewne sprawy w swoje ręce i rozpocząć karierę społeczną faktycznie od robienia czegoś konstruktywnego, czegoś dla ludzi.

Działalność społeczna ma takie same funkcje jak literatura – jest dla ludzi, lecz ma inną formę, przekaz... Toteż nadal mniemam, że w Pana życiu literatura ukształtowała  pańską świadomość – tę „podwórkową”, jak i ogólnospołeczną. Jaką rolę, choćby najmniejszą, odegrała książka?

Od kiedy w V klasie szkoły podstawowej zauważyłem, że istnieją inne książki niż lektury szkolne i nie trzeba być kujonem, żeby czytać (śmiech), przerobiłem kilku różnorodnych autorów. Szczególnie podobała mi się beletrystyka w wykonaniu: Kapuścińskiego, Hłaski, Bratnego..., (zaduma) Jana Pawła II oraz Gombrowicza. Zasadniczo jednak wolę książki naukowe od literatury pięknej...

Jaka tematyka konkretnie?
Szczególnie historyczna.

Wybór dokonany. Literatura naukowa, bo...

Występuje w niej mniej przekłamań, uogólnień. Dlatego, bo jest bardziej konkretna, bardziej obiektywna niż literatura piękna. Tezy autorów przeważnie poparte są jakimiś badaniami, a nie wątpliwej jakości - obserwacjami i innymi przemyśleniami.

Nie daje się Pan czasem rzucić na „falę wyobraźni”? Czy wszystkie teksty muszą być skomponowane dzięki takim walorom, jak: „faktologia”, konkretny przekaz? Jest Pan chyba „spiętym” człowiekiem, chyba nawet za bardzo jak na swój wiek...

Chyba nie widziała mnie Pani bawiącego się podczas wesela bądź jakiejkolwiek innej okazji...

Muszę przyznać, że raz byłam na weselu z człowiekiem podobnym do Pana i z podobnym poczuciem humoru (śmiech).

Dlaczego wolę literaturę naukową? Łatwiej jest mi wyobrazić sobie, dajmy na to, historię wojny domowej w Hiszpanii, czytając artykuły prasowe z tamtego okresu, niż bazując na literackich wspomnieniach pojedynczych świadków wydarzeń historycznych, piszących alegorycznym językiem, takich jak Orwell czy Hemingway.

Nie zgadzam się z Panem. Literatura piękna i naukowa to dwie komplementarne dziedziny relacjonujące wydarzenia (jeśli mówimy o funkcji relacjonowania historii). Beletrystyka robi to w inny, ale posiadający równie cenne walory, sposób. Myślę nawet, że obydwie formy nie mogą bez siebie istnieć, ponieważ ukazują w pełni: ducha i specyfikę wydarzeń z przeszłości, mentalność naszych przodków. To wszystko, co proponuje beletrystyka, wzbogaca często suche fakty literatury naukowej.

Mogą być komplementarne...

Są (śmiech).

Mogą być, pod warunkiem że do źródła literackiego pochodzi się tak jak do innego źródła naukowego, a relacji literackich nie traktujemy jako prawd objawionych czy głosu całego pokolenia. Literatura jest subiektywnym spojrzeniem na fakty, historię. Jednak czasem staje się dla czytelnika prawdą absolutną, ponieważ istnieje ryzyko nawiązania emocjonalnej więzi lub identyfikacji z bohaterem. Niebezpieczne jest bezkrytyczne przyjmowanie subiektywnych wizji wydarzeń, kształtowanych przez autora.

My tu zaczynamy rozmawiać o konkurowaniu ze sobą dwóch „branż literackich”: pięknej i naukowej. Rozpatrujemy literaturę piękną jako pamiątkę wydarzeń historycznych, ale przecież nie tylko takie funkcje ona spełnia. Beletrystyka ma całe bogactwo walorów, które nie muszą wcale konkurować ze sobą w dyscyplinie pod tytułem: „najbliższa prawdzie relacja wydarzeń historycznych”. Nie sądzi Pan, że poprzez swoją funkcję komplementarności wobec kierunku naukowego, beletrystyka ma na celu uzupełniać to, czego nie robi książka naukowa – inspirować i czasem poprzez swoją wieloznaczność i „niepowiedzenie wprost” – rozwijać zrozumienie świata, uczyć odkrywać prawdy i dawać przestrzeń odbiorcy do własnej interpretacji, własnych definicji i poszukiwań...?

Po pierwsze, jeśli beletrystyka nie ma konkurować z literaturą naukową w relacjonowaniu wydarzeń, to musimy przyjąć zdrowe założenie, że jest ona w 90% fikcją. I tak należy ją traktować. Myślę, że samo życie daje duże pole do rozmyślań, a w przypadku literatury pięknej występuje ryzyko, że zbytnio zasugerujemy się przemyśleniami i percepcją danego zjawiska, określonymi przez autora.

Widzi Pan zagrożenie w funkcjach twórczych literatury pięknej i inspirujących do rozmyślań? Zakładam, że czytelnik, który sięga po ambitną książkę, to człowiek z ugruntowaną hierarchią wartości i jeszcze tak doskonale otwarty na poszukiwania. Człowiek, który chce przeżyć czasem tylko fascynującą przygodę z książką, a czasem aż olśnienie, odkrycie... Czyli przeżyć tę drugą kategorię wartości artystycznych, jakie można przypisać beletrystyce, której Pan tak uparcie nie docenia.

Czyli to, co powiedziałem. Jeśli podejdziemy do literatury pięknej z dystansem i przekonaniem, że jest ona fikcją – to wtedy nie jest ona zagrożeniem.

Człowiek-konkret. Literatura-prawie zawsze naukowa. Fakty i relacje wydarzeń zamiast artystycznych doznań literackich. To Pan, profil młodego, aktywnego działacza społecznego?

Jestem tylko człowiekiem. Bywam niekonkretny.

Jest Pan w 100% działaczem społecznym z konkretną wizją, pasjonującym się literaturą naukową, która podkreśla pańskie podejście do życia.

I tak, i nie. Jako działacz społeczny muszę być konkretny, by skutecznie realizować stawiane przede mną cele. Natomiast w życiu prywatnym przeważnie kieruję się sercem, tak jak bohaterowie literaccy.

A więc jednak jest jakaś nuta refleksji. Przecież chyba stąd się biorą wiersze pisane nocą...

 

Wywiad przeprowadziła Ewa Niemier, mieszkanka prawobrzeżnej Warszawy.