Szymon Malinowski

„W SOBOTĘ MIASTO MA PIJANĄ MORDĘ.”
Alkoholowy eskapizm w Polsce Ludowej

„Klasa pracująca” w Polsce Ludowej nie miała zbyt wielu możliwości wyboru formy spędzania czasu wolnego. Klasa pracująca miała pracować. Nikt nie myślał o tym, by uatrakcyjnić robotnikom ich siermiężny żywot. Co prawda, przy zakładach pracy istniały różne kluby, np. takie, jak ukazany w filmie Krzysztofa Kieślowskiego Amator, klub filmowców amatorów, ale były to raczej wyjątki, które zrzeszały niewielką liczbę osób. Zresztą hobby nie mogło zastąpić rozrywki i nawet członkinie Kół Gospodyń Wiejskich potrzebowały dodatkowych atrakcji, innych niż szydełkowanie...

Społeczeństwo proletariackie miało własny sposób na rozrywkę, dzięki któremu życie, choć na chwilę, stawało się znośne. Było nim pijaństwo, wywodzące się z wielowiekowej tradycji szlacheckiej.
Z lektury utworów Marka Hłaski, bogatych w obserwacje socjologiczne, wyłania się obraz robotnika-pijaka. Alkohol zdawał się być dla wielu bohaterów Hłaski jedynym sposobem ucieczki od koszmarnej rzeczywistości PRL-u. Pili nie tylko robotnicy. Być może, wrażliwi inteligenci pili nawet więcej od proletariuszy, żeby przytłumić swoje wyostrzone zmysły.

Zresztą sam autor może posłużyć jako przykład: on również w podobny sposób odreagowywał doświadczenia ponurej codzienności (choć w porównaniu np. z Władysławem Broniewskim nie pił chyba wcale tak dużo...). Na szczęście, dodatkowym sposobem na oderwanie się od monotonii życia w Polsce Ludowej stało się dla Marka Hłaski, jak również dla części innych nadwrażliwych inteligentów, pisarstwo.

„Z dobrą kobietą – nie boli życie,
od dobrego jadła – nie boli brzuch
od dobrego trunku – nie boli głowa...”
(jedno z przysłów, które są mądrością narodu)
(Pętla, Marek Hłasko)

Pętla

Bohater Pętli, opowiadania z tomu Pierwszy krok w chmurach, Kuba, jest alkoholikiem, któremu (jak każdemu nałogowcowi) wydaje się, że może zerwać z uzależnieniem. Walczy z głodem alkoholowym, jednak przegrywa, paradoksalnie, również dzięki „życzliwym” przyjaciołom, którzy wciąż przypominali mu o problemie, wyrażając między wierszami niewiarę w powodzenie jego próby. Spirala niepowodzeń, w jaką wpada bohater, prowadzi go wprost na dno i na nic zdają się jego rozpaczliwe próby uniknięcia ostatecznej katastrofy. Sytuacja staje się bez wyjścia.

To opowiadanie Hłaski jest jednym z najlepszych opisów „pętli” alkoholizmu w naszej literaturze, a być może również w literaturze światowej. Autor, pisząc je, miał jedynie 22 lata, ale precyzja opisu człowieka w ostatnich fazach choroby alkoholowej jest porażająca. Psychiatrzy nie opisaliby tego stanu dokładniej; jest tu wszystko, czego doświadcza człowiek umierający z powodu alkoholizmu: paranoje, omamy, depresja i zachowania suicydalne.

Znamienne jest, że opowiadanie pochodzi z roku 1956, kiedy to odczuwanie beznadziei w społeczeństwie zdawało się osiągać punkt krytyczny. Hłasko fenomenalnie ukazuje duszny klimat tego czasu.

 

Zniewolony umysł

Tak jak i u Hłaski, w Zniewolonym umyśle Miłosza można znaleźć obraz beznadziejności tamtych lat w Polsce.

Zniewolony umysł, polityczny utwórMiłosza, przedstawia opis sytuacji inteligentów w okresie stalinizmu. Pozwala on wniknąć w położenie twórców, którzy podobnie jak bohater opowiadania Hłaski, również wpadli w „pętlę”. Jednak tutaj jest to „pętla” o charakterze moralnym. Alfa, Beta, Gamma i Delta poprzez swoje działania znaleźli się w sytuacji, w której poniekąd wyparli się własnego sumienia – jako literaci, ale i jako ludzie.

Miłosz kreśli wewnętrzny dramat tych dobrze się kiedyś zapowiadających twórców
z precyzją, z jaką Hłasko opisuje stopniowy alkoholowy upadek bohatera Pętli.

Ciekawe jest to, że w przypadku Delty, czyli Konstantego Ildefonsa Gałczyńskiego, najbardziej uzdolnionego z pisarzy, będących bohaterami utworu Miłosza, „zagłuszanie sumienia” przyjęło formę alkoholizmu. Jednak nie odbijało się to na poziomie jego twórczości, podczas gdy np. u Alfy, czyli Jerzego Andrzejewskiego, współpraca z władzą doprowadziła do upadku artystycznego, czyniąc z niego podrzędnego propagandowego felietonistę-reportażystę.

Czyżby więc uzależnienie od alkoholu mogło być udaną formą ucieczki duchowej, pozwalającą artyście funkcjonować w rzeczywistości takiej jak stalinowska?

W końcu ani Andrzejewski, ani Putrament nie byli przecież alkoholikami, choć nie musi to świadczyć o słuszności tej może zbyt śmiałej hipotezy..

Zapijanie duszy

Literaci tworzący w komunizmie mieli kilka dróg wyboru. Mogli nie pisać wcale, co byłoby najlepsze w tamtym czasie dla większości pisarzy publikujących – czyli współpracujących z władzą; mogli próbować wyemigrować (jak m.in. Miłosz), mogli też zostać, pisać do szuflady i pić, albo, jeśli byli kimś takim jak Gałczyński, pisać, pić, a nawet czasem publikować.
Można powiedzieć, że nigdy tak bardzo jak w PRL-u pijaństwo nie było związane z moralnością czy sprawami sumienia. Kto miał sumienie, ten pił, bo egzystencja na trzeźwo w Polsce Ludowej stawała się niekończącym się Katzenjammerem, zwłaszcza dla osób tak wrażliwych jak Hłasko czy Broniewski.

Alkohol nie spełniał więc tylko funkcji weekendowej rozrywki dla robotników, niemających nic innego do roboty po fajrancie. Był on również środkiem mogącym przytłumić odczuwany w świadomości bądź podświadomości, wewnętrzny konflikt związany z funkcjonowaniem twórcy w systemie totalitarnym.

Często ucieczka „do kieliszka” była więc alternatywą dla samobójstwa. Czytając opowiadanie Pętla Marka Hłaski, można jednak dojść do wniosku, że jest to alternatywa tylko z pozoru. Bohatera Pętli alkohol doprowadził do samobójstwa, a właściwie nie tyle alkohol, co realia epoki, które uwarunkowały jego alkoholizm. Alkoholizm był symptomem choroby tej epoki.