Weronika Wacławska

WYRZUTY, TAK POMIĘDZY

Socjolożka i scenarzystka filmowa. Urząd Pracy w Krakowie. Pomiędzy obowiązkami zawodowymi obserwuje ludzi, wymyśla ich perypetie. Jak sama mówi historie są jak szczep roślinny, bierze się kawałek i jak odpowiednio się zadba, to odrośnie gdzieś osobno. Będzie o pierwszej powieści Moniki Mostowik.

Na pozór jest to historia o czworgu przeciętnych mieszkańców wielkiego miasta. Dwie zaprzyjaźnione dziewczyny poznają dwóch zaprzyjaźnionych chłopaków. Żadne z nich nie wyróżnia się niczym specjalnym, najzwyczajniej wtapiają się w tłum.

Kelnerka Mariola. Wabi klientów na wyższe napiwki – kręcąc tyłkiem, co też przy okazji podnosi jej poczucie własnej wartości. Boi się podróżować i do pracy zawsze chodzi piechotą. Niestety, kiedy wraca do domu, niektórzy z bywalców baru domagają się w ciemnych zaułkach czegoś więcej.
Emilia wiecznie poszukuje pracy. Posiada piękny głos oraz jakąś niezwykłą tajemnicę z przeszłości. Czasem po prostu wyjeżdża, nikomu nic nie mówiąc. Znika w przestworzach.
Jacek jest taksówkarzem, ale będzie też kierowcą karawanu. Dręczy go lęk przed kobietami. Potrafi na nie patrzeć tylko, kiedy śpią, co przysparza mu sporo kłopotów.
Paweł, wieczny imprezowicz i bajerant, który z powodu strachu przed stabilizacją i zobowiązaniem nie potrafi stworzyć normalnego związku. Posiada notes, w którym skrzętnie notuje niezwykłe przygody przyjaciela, nie pozwalając mu jednak zajrzeć w zapiski.

Dwie kobiety, dwóch mężczyzn. Można pomyśleć, że Monika Mostowik swoją pierwszą powieść napisała w stylu harlequina. Ci, którzy oczekują na happy end i piękną opowieść o miłości, nadającą sens istnieniu i możliwą nawet dla zwykłych szaraczków, przeżyją rozczarowanie. Każdy z bohaterów posiada pewne dziwactwa czy specyficzne maniery, ale i przeżycia, które ukształtowały ich osobowość. Tytułowe wyrzuty można odebrać jako żal wobec życia, którym muszą żyć, a które nie daje im satysfakcji. Mimo że bohaterzy spotkali na swojej drodze życiowego kompana, nadal trapią ich rozmaite rozterki. Świat się nie odwrócił o 180 stopni. Książę, księżniczka nic nie zmienili. Bohaterowie nadal są sobą i uzmysławiają sobie, że tacy sami pozostaną. Związek to jednak nauka pokory oraz nauka dawania wolności drugiej osobie, akceptowania wad i pójścia na kompromis. Czasem zwyczajne odpuszczenie własnych racji. Związek to też lustro, w którym można dokładniej przyjrzeć się samemu sobie.

Mostowik przed Wyrzutami wydała zbiory opowiadań Akrobatki oraz taka ładna – ich strukturę można odnaleźć także w ostatniej książce. Przeplatające się anegdotki i dygresje często sprawiają tutaj wrażenie nierozwiniętych pomysłów, odrębnych zalążków kolejnej fabuły. Wydaje się jednak, że to nie splot wydarzeń jest najistotniejszy. Autorka prostym językiem przedstawia problem zagubienia egzystencjalnego, dotykający młodych ludzi, ich bezradność wobec braku nadziei i losu, jaki się im przytrafia. Miłość ukazuje jako coś pięknego, lecz chwilowego; coś samoistnego, przelotnego, a nie – lekarstwo na bóle życia. Ta miłość ma więc nieco gorzki smak. „Ludzie spotykają się jedynie po to, żeby zobaczyć, jak bardzo różnią się od siebie (…). Jakby życie chciało pokazać im wszystko, co nie jest nimi” – mottem z Olgi Tokarczuk chyba najwierniej można oddać ducha powieści Moniki Mostowik.

Monika Mostowik: Wyrzuty, Wydawnictwo Prószyński i S-ka, Warszawa 2007.