Jeremiasz Bremer

RECENZJA BRAM W PIASKU ROGERA ZELAZNY’EGO

Bramy w piasku to powieść z gatunku science-fiction. Akcja rozgrywa się na ziemi, oraz, ledwie przez chwilę, na ziemskiej orbicie. Czas nie jest jednoznacznie określony. Może to być zarówno niedaleka przyszłość, alternatywna teraźniejszość, jak i niedaleka, alternatywna przeszłość. Problem z określeniem czasu nie wynika jedynie z tego, że w całej historii nie jest wymieniona ani jedna data (po przeczytaniu przeglądałem powieść wiele razy, a i teraz dla pewności dokładnie przekartkowałem i nie znalazłem żadnej daty czy choćby wzmianki o jakimkolwiek wydarzeniu historycznym, które mogłoby stanowić punkt odniesienia), ale także z faktu umieszczenia fabuły w realiach całkiem zwyczajnych, które od znanej czytelnikowi rzeczywistości różni jedynie fakt nawiązania przez powieściowych ziemian niebyt zaawansowanych kontaktów z obcymi.

Roger Zelazny w Bramach w piasku opowiada niesamowicie wartką, pełną nieoczekiwanych zwrotów akcji historię kryminalną. Jako że autor posłużył się narracją pierwszoosobową, oglądamy świat oczyma głównego bohatera – Freda Cassidy’ego. Jego postać rysuje się ciekawie i barwnie. Fred od trzynastu lat jest studentem i bardzo się stara, by nie uzyskać specjalizacji w żadnej dziedzinie. Działanie to spowodowane jest nietypowym zapisem w testamencie zostawionym przez jego wuja. Ów bogaty człowiek, chcąc zapewnić Fredowi wysoki poziom edukacji, pozostawił mu hojne „kieszonkowe” wypłacane dopóty, dopóki Fred będzie studentem. Zrozumiałe jest więc, że wcale nie spieszno mu do ukończenia tego rozdziału swojego życia. Fred ma także ciekawe zamiłowanie do wspinania się na budynki.

Czytelnikowi dane jest poznać Freda w momencie, gdy jego życie uległo całkowitej zmianie. Jego spokojną, jako tako ułożoną codzienność trafia nagle szlag, gdy ktoś plądruje mu mieszkanie. Co więcej, szybko okazuje się, że czynu tego dopuścił się znany mu profesor geologii. Kierowała zaś nim potrzeba odzyskania kopii Gwiezdnego Kamienia – przedmiotu, który dostał od niego przyjaciel i były współlokator Freda, Hal. Nie odnajduje go jednak, a Fred i Hal nie mają pojęcia, co się z Kamieniem stało. W miarę rozwoju wypadków okazuje się, że nie tylko profesorowi bardzo zależy na jego zdobyciu. Fred wpada w coraz większe tarapaty, z których ratują go obcy, oczywiście, również zainteresowani znalezieniem Kamienia. Akcja gmatwa się jeszcze bardziej, gdy do głównego bohatera zaczyna mówić głos wewnątrz jego głowy, instruując go, jak ma postępować i pomagając mu wyjść z kryzysowych sytuacji. Intrygujące i pomysłowe rozwiązanie całej zagadki dokonuje się w jednej chwili. Potem następuje jeszcze moment kulminacyjny: pełna napięcia, efektowna gonitwa po szkielecie wieżowca, po której sytuacja ostateczne się wyjaśnia, zapowiadając subtelne, refleksyjno-poetyckie zakończenie.

Fabułę ubarwiają takie elementy, jak przepuszczenie głównego bohatera przez „maszynę odwracającą”, co stanowi pretekst dla wielu zabawnych sytuacji. W wyniku transformacji bohater nie odczuwa odwrócenia na sobie, lecz odnosi wrażenie, że odwróceniu uległa reszta świata. Dlatego też zamiast zwykłych napisów widzi ich lustrzane odbicia, a autor ułatwia nam zrozumienie związanych z tym odczuć bohatera, pokazując słowa zapisane mniej-więcej tak: w ten sposób. Do tego dochodzą jeszcze rozmowy z wewnętrznym głosem bohatera, prowadzone

CZASAMI
 
 
W TEN SPOSÓB,
ŻE PO LEWEJ STRONIE
 
 
MÓWI GŁOS, A PO PRAWEJ
FRED.
 

Owa zabawa z formą tekstu owszem, śmieszy i urozmaica fabułę, jednak równocześnie utrudnia czytanie, a mi dodatkowo przywodzi na myśl pewien gatunek książek dla dzieci i młodzieży, cechujący się totalnym przerostem formy nad treścią, wyrażonej w zabawie wyglądem słowa. Na szczęście autor Bram w piasku nie epatuje zbytnio owymi „udziwnieniami”.

Nie wiem, czy można nazwać Bramy w piasku wizjonerską powieścią science-fiction. Na pewno ciekawy jest fakt, że autor, opisując kontakty z obcymi, skupia się na warstwie polityczno-kulturowej, nie zaś na cudach techniki czy ilości macek i odnóży. Zelazny posuwa się nawet do „ubrania” obcych w kostiumy zwierząt, co czyni ich postaciami dość groteskowymi. W powieści spotykamy na przykład Ragmę – obcego ukrytego w kostiumie wombata, Charva – przebranego za kangura oraz przebranego za osiołka Siblę.

Nie udało mi się także ostatecznie rozgryźć znaczenia tytułu. Sformułowanie Bramy w piasku pojawia się w powieści dwa razy, kiedy bohater szuka wyjścia z opresji, jednak autor nie wskazuje na szczególne znaczenie tej frazy. Każdy więc może dobrać sobie własną interpretację lub zaniechać interpretacji tytułu, a zamiast tego po prostu przeczytać książkę. Moim zdaniem warto.

Roger Zelazny: Bramy w piasku (Doorways in the Sand), przeł. Agnieszka Sylwanowicz, wydawnictwo Alkazar 1993.